czwartek, 16 czerwca 2011

Kozioł ofiarny?

Ostatnio pojechałam do lekarza zostawiając Kubę pod opieką Krzyśka. Gdy wróciłam mały zajadał kolację oglądając na komputerze swoją ulubioną bajeczkę o baranku. Wiem, że to może mało pedagogiczne, ale Krzysiek tak właśnie zrobił - karmił go oglądając z nim Baranka. Kuba ma ostatnio hopla na punkcie tej bajki, ale ja z reguły włączam mu ja w nagrodę, za ładnie zjedzoną kolację. I matka jakoś się nie odzywa. A wtedy musiała! Kuba zjadł i my poszliśmy do kuchni również się najeść, a mały został i oglądał dalej. Spytałam Krzyśka czy długo już tak siedzi, ale odpowiedział, że raptem parę minut. Po chwili usłyszeliśmy żałosne: "Beee! Beee! Beee! Beee! Beee!" w wykonaniu Kuby. Robi to głównie wtedy, gdy kończy się jeden odcinek, a zaczyna kolejny. Więc nie zerwaliśmy się i nie polecieliśmy do niego w te pędy. Na to moja matka podniosła się z krzesła ze słowami: "Dziecko tam płacze przy jakiejś bajce! Aż mi się adrenalina podnosi!" Oczywiście mamrała coś jeszcze, ale niestety (a może na szczęście?) na tyle niezrozumiale i cicho, że nie byłam w stanie tego rozszyfrować. I poszła do niego. Nie wiem co zrobiła, bo mały na chwilę się uspokoił, ale gdy wyszła ponownie "zabeczał". Poszłam wtedy sprawdzić dlaczego tak strasznie "płacze" przy dostosowanej do jego wieku bajce bez przemocy. Okazało się, że wcisnął spację i baranek stanął jak wryty! Włączyłam mu więc dalej.Gdy stwierdziłam, ze siedzi już wystarczająco długo (jakieś 15 - 18 minut) zakończyłam seansik i Kuba poszedł do kąpieli.
Widzę, że matka strasznie się zawzięła na Krzyśka. Na mojego szwagra alkoholika nie usłyszałam jeszcze od niej złego słowa, mimo iż w małżeństwie mojej siostry były "ostre jazdy", łącznie z interwencją policji. Ale wtedy nadawała tylko na Olę - że gdyby ona inaczej traktowała męża to nie pił by tle i tak często. W mniemaniu mojej matki alkoholizm zięcia był - o dziwo!!! - głównie z winy mojej siostry!!! "Bo gdyby ona była inna, to on by tak nie pił." Poniekąd się z nią zgadzałam, bo Ola potrafiła robić niepotrzebne awantury nawet o jedno piwo wypite przez szwagra po całym dniu pracy. Wtedy on stwierdzał, że skoro i tak jest darcie, to wypije jeszcze jedno, a potem kolejne i jeszcze następne... W każdym razie na temat mojej siostry przez tych kilka lat ich małżeństwa nasłuchałam się bardzo wiele - i to głównie negatywnych wiadomości. Szwagier zawsze był bez winy! Nie wiem, czy to dlatego, że tak zachwalał galaretę, którą kupiła w sklepie, a on myślał, że zrobiła osobiście? Czy dlatego, że dostała od niego rower stacjonarny i wiele innych gadżetów? W każdym razie szwagier alkoholik w mniemaniu mojej matki był zawsze święty, a przynajmniej błogosławiony! A teraz, gdy "się zaszył", to już w ogóle jest idealny - po prostu wzór do naśladowania! Za to Krzysiek, który nie pali, pije okazjonalnie, zajmuje się dzieckiem (odkąd mały się urodził robi przy nim WSZYSTKO, oczywiście poza karmieniem piersią) - to po prostu chodzące zło. Wiem, że ma wady, bo kto ich nie ma? Ale widzę, że ona po prostu odreagowuje na nim wszystkie swoje frustracje. Jak wkurzy ją któreś z mojego rodzeństwa, to wtedy nie potrafi się odezwać! Jednemu bratu nic nie powie, "bo się obrazi", drugiemu bratu nic nie powie, "bo się obrazi", trzeciemu bratu nic nie powie, bo in i tak ma to głęboko gdzieś (co dał mi niedawno do zrozumienia), jednej siostrze nic nie powie, "bo się obrazi", drugiej siostrze nic nie powie, "bo się obrazi"! Za to Krzyśkowi można wygarnąć wszystko! Oczywiście! On się przecież nie obrazi! Jakże by śmiał?!!!
Ale ja nie pozwolę na to, aby ktoś, nawet moja matka, traktował mojego faceta w ten sposób - nie będę udawać, że wszystko jest cacy i pozwalać by leczyła swoje frustracje i dowartościowywała się kosztem mojej rodziny. Niech sobie znajdzie innego kozła ofiarnego! A najlepiej dobrego terapeutę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz